Postrzyżyny zamiast I Komunii – list do fundacji

Aktualności Listy do fundacji

Postrzyżyny zamiast I komunii (bo można inaczej)!
Podczas weekendu majowego (2012 roku) wraz z ojcem dziecka zabraliśmy naszego syna Marcela na kilka dni w okolice regionu kociewskiego. Nasz syn nie chodzi na religie jako jedyne dziecko w klasie – oczywiście nie ma dla niego zajęć z etyki, ponieważ jest za mało chętnych dzieci. Na fali komunijnego szaleństwa przeżywanego przez inne rodziny postanowiliśmy dać
naszemu synkowi alternatywę. Ustaliliśmy, że będzie to rytuał postrzyżyn.
Zaczerpnęliśmy nieco z obyczajów słowiańskich, ale nie
zamykaliśmy się na inne kultury, a nade wszystko odwołaliśmy się do natury zaufaliśmy naszej intuicji.
Przez trzy dni Marcel uczestniczył w zabawach i konkurencjach podczas, których pod okiem rodziców musiał wykazać się umiejętnościami:
– zbierania drewna i rozpalania ogniska (część oswajania żywiołu ognia),
– pływania kajakiem (część oswajania żywiołu wody)
– jazdy konnej
– zdobywania pożywienia
– orientacji w terenie
– strzelanie z łuku i wiatrówki (część oswajania żywiołu wiatru)
– sadzenie drzew (część oswajania żywiołu ziemi)
itp.
Wieczorami paliliśmy ogniska, piekliśmy podpłomyki, ziemniaki i kiełbaski, przygrywając na tamtamiku aby było bardziej klimatycznie.
Po tym wszystkim udaliśmy się do miejscowości Odry na stare pogańskie cmentarzysko aby dopełnić „rytuału”. Marcelowi symbolicznie ścięliśmy kosmyk włosów, zakopaliśmy sekretnik i nadaliśmy mu symboliczne nowe imię – Mojmir (mój pokój, moje dobro). Otrzymał swój amulet-pamiątką i został ogłoszony już nie chłopcem, ale młodzieńcem. W niedziele wyprawiliśmy
uroczysty obiad dla najbliższej rodziny.
Cała impreza wyszła wyjątkowo nisko-kosztowo, a wrażenia niezapomniane.
Kiedy podzieliłam się tym z kolegami z pracy prawie płakali ze wzruszenia i wielu deklarowało, że bardzo by chcieli mieć taka komunię jako dzieci.
Być może ta historia zainspiruje rodziców, którzy zastanawiają się czy wyprawić dziecku komunię – choć wcale nie czują tego duchowo, ale nie mają innych pomysłów i boja się, że dziecko będzie rozczarowane.
Bardzo chętnie doradzę jak taką uroczystość zorganizować, poopowiadam… Może ktoś to zrobił inaczej?”