Dzień dobry,
Jestem mamą 10 latka, z którym wspólnie zdecydowaliśmy o uczestnictwie w zajęciach etyki w szkole. W poprzednich latach uczestniczył w zajęciach religii, głównie ze względu na wygodę (okienka w lekcjach i czekanie na etykę). W tym roku jako rodzice powiedzieliśmy: koniec. Nie jesteśmy wierzący, religię w szkole traktowaliśmy jako formę zapoznania syna z katolicyzmem. Oczywiście, jak w poprzednich latach w planie lekcji są tygodniowo dwie lekcje religii i jedna godzina etyki. Dla syna to powód do radości, ale dla mnie jest to symbol dysproporcji między traktowaniem przez dyrekcję szkoły katechezy i zajęć etyki.
Zajęcia z etyki są grupowe: dla klas 1-3, syn jest jedynym trzecioklasistą. Dzieci uczęszczające na religię mają zajęcia ułożone tak, że nie muszą czekać na katechezę. Mój syn ma okienko w środku zajęć i spędza ten czas siedząc w świetlicy. Wisienką na torcie jest wprowadzenie zmiany w planie lekcji, o której zostałam poinformowana dzisiaj. Na jedyną lekcję etyki mój syn ma czekać w piątek po lekcjach 2 godziny.
Co, jako rodzic mogę zrobić w tej sytuacji? Chciałabym, by moje dziecko brało udział w zajęciach o podstawach moralności, a z drugiej nie chcę skazywać go na siedzenie w szkole zupełnie bez sensu. Szkoła jest dość mocno zaangażowana religijnie, mimo, że jest z definicji instytucją świecką. W klasach są krzyże, portrety papieża, proboszcz lokalnej parafii jest obecny na wszystkich uroczystościach szkolnych. Nie mam żadnych zastrzeżeń co do traktowania przez nauczycieli i rówieśników dzieci uczęszczających na etykę, jednak uważam, że są dyskryminowane przez dyrekcję podczas układania planu lekcji.