Piszę do Was w stanie pewnej desperacji dotyczącej kolejnej sytuacji wkraczania religii katolickiej w życie szkolne.
Moja córka nie chodzi na religię. Jestem ateistką i postanowiłam konsekwentnie wychowywać dziecko w światopoglądzie wolnym od dogmatów religijnych. Córkę zapisałam na etykę w I klasie, czyli w zeszłym roku i także w tym roku. Oczywiście zajęć etyki nie było w szkole mojej córki, pan dyrektor uprzejmie je wprowadził, kiedy poprosiłam, żeby moje dziecko nie przesiadywało ( przez przypadek! ) na lekcjach religii jako „wolny” słuchacz ( „nie musisz chodzić na religię, ale możesz, jeśli chcesz”- pani katechetka napomknęła ). A więc jest etyka, religia jest na ostatniej lekcji, ale i tak nie jestem w stanie odebrać zawsze dziecka na czas, bo zajęcia kończą się o 12.25 lub 9.35 – zatem efekt jest taki, że córka plącze się po lekcjach innych klas, pilnowana przez panią ze świetlicy, bo pani ma zastępstwa. Ale cóż, do tego przywykłyśmy, nawet córa już zobojętniała na tę izolację i pewnego rodzaju wyobcowanie.
Oczywiście w tej szkole normą są msze święte w czasie lekcji i zamiast lekcji, w których uczestniczą wszystkie dzieci w pierwszych dniach roku szkolnego i ostatnich dniach roku szkolnego…
Do napisania tego listu skłoniła mnie jednak sytuacja dotycząca formy organizowania Jasełek w tym roku.
Pani wychowawczyni zastrzegła uprzejmie, że uczestniczenie w Jasełkach jest nieobowiązkowe oczywiście… Po czym zaserwowała uczniom 2 pastorałki do nauczenia na pamięć i rozpoczęła próby w czasie zajęć. Pomyślałam, trudno… ok, potraktuję to jako wyzwanie artystyczne i ćwiczenie pamięci dla dziecka, niech już nie będzie na odrzucie, tylko niech bierze udział w tej całej szopce, dla świętego spokoju… dla integracji z klasą, by nie była stygmatyzowana przez kolegów badawczymi pytaniami.
Tylko przedstawienie okazuje się być zakrojone „na szeroką skalę” wydarzeniem religijnym, wręcz misterium, którego znaczenia moja córka kompletnie nie rozumie, bo przecież się nie modli i nie chodzi do kościoła. Zaczyna mnie zatem badawczo wypytywać i zaczyna w niej narastać bunt, bo widzi, że ja już nie potrafię być przekonująca, zapoznając się z jej tekstem do nauczenia:
„Nie było miejsca, choć zszedłeś
jako Zbawiciel na ziemię,
by wyrwać z czarta niewoli
nieszczęsne Adama plemię”
Cóż… tekst dla ośmiolatka ogólnie trudny, niezrozumiały a cóż dopiero dla ośmiolatka spoza kościoła…
Potem dalej, pojawił się kolejny tekst do nauki na pamięć:
„Spuście rosę, niebiosa z góry,
a obłoki niech spuszczą z deszczem,
Sprawiedliwego, Niech się otworzy ziemia,
Niech się otworzy ziemia, …, i zrodzi Zbawiciela”
Nie wytrzymałam, poszłam do pani wychowawczyni i poprosiłam, żeby zwolniła córkę z uczenia się tych tekstów. Znowu bardzo uprzejmie powiedziała, że nie ma problemu…
Dla pani wychowawczyni nie ma problemu, tylko moja córka ma problem, bo chce, jest ambitna, lubi być najlepsza, chce też rozumieć a nic z tego wszystkiego nie rozumie. Dzisiaj apogeum: kolejne 3 teksty… „Archanioł Boży Gabriel”… do nauczenia na środę. Panie będą odpytywać, bo biorą w tym udział wszystkie II klasy, odpytują zatem wszystkie panie II klas, zajmujące się dziećmi w świetlicy. Moja córka wpada w histerię, bo nie chce się tego uczyć, a co wytłumaczy pani B, bo ja rozmawiałam tylko z panią A a przecież są i inne panie.
Wszystko w szaleństwie przedświątecznym, w imię pięknej integracji? Moje dziecko jest indoktrynowane tak przy okazji, bo jest jedno, kto by się takim drobiazgiem przejmował? Przecież nic nie musi… Mam jej nie posyłać do szkoły przez dwa tygodnie?! Czy mam ją zmusić do nauki 6 abstrakcyjnych dla niej tekstów? Bo ona jest ośmiolatką, nie potrafi zrozumieć kontekstu, który ja potrafię sobie wytworzyć w obronie przed indoktrynacją ( przedstawienie artystyczne ) – ona jest też na tyle myślącym dzieckiem, że chce rozumieć. Nie potrafię jej tego logicznie wytłumaczyć… Ale właściwie dlaczego mam to robić, dlaczego? Przecież nie posłałam dziecka do szkoły katolickiej. Przecież nie żyjemy w państwie wyznaniowym. Przecież mamy prawo do wolności poglądów?
Zamierzam pójść z tą sprawą do dyrektora szkoły (…) Wszyscy są tacy uprzejmi, przyznają mi rację ( reakcja pana dyrektora po uczestniczeniu mojej córki na lekcjach religii była szybka i odpowiednia ), po czym dzieją się tego typu historie, jakby systemowo coś tu kuleje. Czuję się kompletnie niezrozumiana ze swoim wyobcowaniem i ze swoim poglądem.