Radosne oczekiwanie na piękny czas świąt wielkanocnych (dla katolików święty dla niekatolików kojarzący się z odpoczynkiem i wolnością od zadań zawodowych) jest w szkołach w całym kraju przerywane przymusem (dla nauczycieli bo nie dla uczniów) uczestniczenia w rekolekcjach wielkopostnych. Jestem nauczycielem w jednej ze szkół podstawowych i wraz z innymi nauczycielami otrzymałem polecenie służbowe odprowadzenia dzieci do kościoła na rzeczone rekolekcje. Na prośby o uchylenie polecenia w stosunku do nauczycieli niewierzących bądź o poglądach antyklerykalnych otrzymaliśmy od dyrekcji słowa: nie musicie Państwo wchodzić do kościoła. Czyli mamy się szwendać przed kościołem i udawać, że nic się nie stało. Czy przymus odprowadzania dzieci do instytucji, która jest nam ideologicznie obca i do której żywimy niechęć jest łamaniem konstytucji? Tak, bo próbując odmówić uczestniczenia w rekolekcjach ujawniamy swój światopogląd a konstytucja mówi: „Nikt nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do ujawnienia swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania”.
Na pytanie, dlaczego nie zorganizowano rekolekcji po zajęciach szkolnych w godzinach popołudniowych otrzymaliśmy odpowiedź: proboszcz się nie zgodził. No, rzecz jasna, jak mógłby, kto odwiedziłby świątynię o 16.00? Wszyscy powinni być zadowoleni – wolny czas od nauki i pracy dydaktycznej i jedynie 1 godzina w kościele – czy nie powinniśmy być wdzięczni? Jakże słaba jest dzisiejsza szkoła, jakże mocna władza kościelna. A wystarczyłoby zaangażować niepracujących rodziców. Poprosić ich o pomoc w odprowadzaniu dzieci do kościoła. Można byłoby również poprosić o pomoc siostry i braci zakonnych; tych wszystkich ludzi, dla których wiara jest ważna i nie łamać sumienia niewierzących nauczycieli.
Jesteśmy grupą zawodową bardzo tchórzliwą. Bo wystarczyłoby odmówić uczestniczenia w tym cyrku; czy dyrekcja mogłaby zagrozić zwolnieniem? Całej grupie nauczycieli? Wątpię. Zresztą w umowie o pracę nie ma mowy o uczestniczeniu w praktykach religijnych a drogę do kościoła uważam za jej część. Mam nadzieję, że sąd pracy stanąłby po nauczycielskiej stronie. Może w przyszłym roku nie zabraknie nam odwagi? Bo pojedyncze głosy sprzeciwu nie mają siły zmiany. Cała ta sytuacja pokazuje, jak bardzo boimy się sprzeciwiać, odmawiać i ryzykować. Czego nauczymy dzieci i młodzież?
Nauczyciel niekatolik
adres internetowy do wiadomości fundacji