Jestem mamą 6-letniego chłopca, który chodzi do publicznego przedszkola. Kiedy „awansował” do najstarszej grupy okazało się, że dwa razy w tygodniu przychodzi zakonnica, która robi dzieciom zajęcia z religii katolickiej. Panie wychowawczynie wykazały się zrozumieniem, kiedy powiedziałam, że nie chcę, aby mój w tych zajęciach brał udział. Niestety dyrekcja nie zmieniła godzin religii na popołudniowe (bo to nie pasuje zakonnicy) i mój synek ten czas spędza u swoich kolegów z młodszej grupy, w której religii nie ma. Pogodziłam się z tym bez kłótni, bo zależy mi na dobrych stosunkach z placówką. W grudniu zrozumiałam, że mojego dziecka przed katolicyzmem nie obronię, przynajmniej nie da się tego zrobić w Polsce. Cały miesiąc trwały przygotowania do jasełek. Panie, za moją niechętną zgodą włączyły synka do tej inscenizacji i obiecały, że jego kwestia będzie jak najbardziej neutralna światopoglądowo. Faktycznie grał „dziecko” i mówił wierszyk o radości i uśmiechu w czasie świąt, ale przez miesiąc zdążył się też nauczyć wszystkich kolęd i kwestii kolegów, przez co w domu ciągle mówił o małym Jezusku. O Wielkanocnej inscenizacji mnie nawet nie poinformowano. Dowiedziałam się dzień przed występem. Miała być o tradycjach wielkanocnych i była. Usłyszałam, jak dzieci, w tym mój syn, mówią o Jezusie, konieczności pójścia z palmą do kościoła i włożenia baranka do koszyka, bo symbolizuje od zmartwychwstanie. Miałam wrażenie, że jestem na lekcji religii, choć starałam sobie to tłumaczyć tym, że jednak większość dzieci do tego kościoła z koszykiem chodzi i to w Polsce jest jakiś element tradycji. Ale po występie już dowiedziałam się, że pani w całym tym zamieszaniu zapomniała zaprowadzić na czas religii mojego synka do innej grupy i był obecny na zajęciach w czasie, kiedy zakonnica mówiła o Jezusie zmartwychwstałym. Wtedy doszłam już do wniosku, że w tym kraju prawo do neutralności światopoglądowej to fikcja. Przynajmniej dla tych, którzy mają dzieci, a będzie teraz coraz gorzej. We wrześniu synkowi urodzi się rodzeństwo i już są naciski ze strony rodziny, dlaczego nie chcemy drugiego dziecka ochrzcić. Nasz 6-latek pójdzie do szkoły. Nawet, jeżeli dostanie się do tej, w której jest etyka, to w czasie komunii innych dzieci, będzie czuł się „wykluczony” w jakiś sposób. Wiem, że inni rodzice ateiści przechodzą przez to samo i wiem, że trzeba mieć dużo tolerancji w sobie, żeby ten okres bez awantur w przedszkolu czy w szkole spokojnie przejść.
Mama przedszkolaka z Rzeszowa.