” Witam,
piszę w związku z Państwa pytaniem o „jasełkowe” przedszkola. Dobrze się składa, bo nawet miałam się zwrócić do Państwa z tym problemem z własnej inicjatywy, tylko jakoś nie mogłam się przemóc.
Moje dziecko ma 6 lat, uczęszcza do zerówki w przedszkolu publicznym (…) Na religię nie chodzi, ale ze względu na obecny „szczególny czas”, jak widzę, nie sposób jest uchronić go przed katolickimi treściami rozpowszechnianymi poza zajęciami z religii. Objawia się to między innymi nauczaniem dzieci kolęd w trakcie codziennych zajęć przedszkolnych (od paru dni słyszę, jak mój syn podśpiewuje sobie w domu „…narodził się bóg dziecina…” itp.) oraz właśnie przygotowywanym przedstawieniem jasełkowym. Muszę tu oddać sprawiedliwość paniom przedszkolankom z grupy mojego dziecka, że zapytały mnie, czy syn może uczestniczyć w przedstawieniu. Pytanie tylko, jaki ja mam rzeczywisty wybór, skoro w jasełkach swoje role mają otrzymać wszystkie dzieci (troje lub czworo wliczając mojego syna w lekcjach religii nie uczestniczy) oraz uwzględniając fakt, iż próby oraz nauka ról odbywają się na zajęciach codziennych (godziny programowe, rytmika). Zaznaczyłam więc paniom, że o ile mam taką możliwość, nie narażam syna na styczność z tą tematyką. Jednak w tym przypadku odizolować go po prostu nie sposób, dlatego niech już gra w tych jasełkach. Panie same stwierdziły, że żeby mój syn nie musiał uczestniczyć w okołoświątecznych katolickich obrzędach musiałby, cytuję, „cały grudzień nie chodzić do przedszkola”.
I teraz, co ja o tym wszystkim myślę. Oczywiście, przeszkadza mi to, że teoretycznie wybór mając, praktycznie go nie mam – bo cóż z tego, że dziecka na religię nie zapisałam, skoro jest on uczony kolęd i ról jasełkowych poza zajęciami z tejże. Natomiast zdaję sobie sprawę, że w tym kraju całkowita izolacja od katolicyzmu jest wręcz niewykonalna, a ja przecież chcę nauczyć moje dziecko szacunku dla różnorodności wśród ludzi, egzystencji wśród osób, które myślą inaczej, niż on. Wobec problemu jasełkowego do mnie będzie teraz należało objaśnienie synowi, iż to „tylko przedstawienie”, opowieść, baśń, nie inna, niż taka o krasnoludkach, duchach, czy wróżkach. Pytanie tylko, jak zachowa się moje dziecko widząc, że temat ten w przedszkolu traktowany jest całkiem serio. I rzecz jasna, może być tak traktowany, ale na katechezie czy prywatnie w rodzinach dzieci z grupy syna. A nie na zajęciach mających być w założeniu EDUKACYJNYMI, w placówce publicznej.
Wychowujemy z mężem syna na samodzielnie i sceptycznie myślącego człowieka. Rozmowy o bogach miały miejsce, również dlatego, że w naszym kraju księża i ich mitologia z lodówki wyskakują. W tym samym przedszkolu miała również miejsce sytuacja, po której potrzebna była dodatkowa rozmowa z zagubionym w tym całym systemie naszym dzieckiem. Mianowicie, raz w dniu, w którym dzieci szły na wycieczkę do biblioteki, pani przedszkolanka kazała wszystkim dzieciom udać się na katechezę, gdyż ona musi pójść do pani dyrektor podpisać jakieś tam potrzebne dokumenty związane z wyjściem dzieci z przedszkola, a nie było nikogo, kto mógłby zostać z dziećmi w sali poza panią katechetką, która akurat przyszła prowadzić zajęcia. Zdarzenie poskutkowało tym, że moje dziecko tego samego dnia opowiadało mi, że w niebie mieszka taki bóg, który jest dobry, a na religii są takie fajne kolorowanki. Byłam przerażona tym, jak tak krótkie, jednorazowe zetknięcie się z indoktrynacją może wpłynąć na zawsze logiczny i sceptyczny umysł mojego dziecka.
Zapytałam oczywiście panią o wyjaśnienie, gorąco przepraszała, że „to taka sytuacja wynikła, a ona tylko na chwilę do pani dyrektor pobiegła”. Wszystko fajnie, tylko że tę chwilę pani katechetka wykorzystała na indoktrynowanie mojego dziecka, doskonale wiedząc, że w danym momencie pod jej opieką znajdują się również dzieci na religię nie zapisane.
Mam nieco mieszane uczucia opisując Państwu to wszystko, bo pomijając „problemy okołokatolickie” jestem z tego przedszkola bardzo zadowolona, podobnie jak i syn. A w mojej postawie wobec pań wychowujących grupę mojego syna raczej spokojnie przedstawiam swoje zdanie, niż żądam…Choć może żądać powinnam.
Przyznam, że czuję się nieco bezsilna. Bo w końcu demokracja, prawda, większość. A większość w tym przypadku chce kolęd, jasełek, całej tej oprawy, do której przecież nie da się przygotować dzieci wykorzystując tylko czas katechezy – raz w tygodniu pół godziny.
Tak, czy inaczej, uważam, że jakaś interwencja (jeżeli zdecydowaliby się Państwo jej podjąć) mająca na celu przynajmniej przypomnienie władzom przedszkoli o obowiązujących przepisach prawa mogłaby cokolwiek pomóc. Choć ja sobie zdaję sprawę, jaki najczęściej placówka ma na to argument – to nie my, to rodzice chcą.
Na koniec pozdrawiam i dziękuję za Państwa inicjatywę w postaci pytanie o przedszkolne jasełka – zmotywowało mnie to do napisania tego listu i przełamania, przynajmniej w ten sposób, mojej bezsilności w tym temacie.